niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 3

Obudziłam się gdy samolot zaczął strasznie trząść i bujać. "O Boże rozbijemy się!"
- Marcin, Hubert rozbijemy się. Ratuuunku!!! - zaczęłam się drzeć na cały samolot. Nie zdziwiłabym się, gdyby kosmonauci usłyszeli mój krzyk.
- To turbulencje, spokojnie.
- O nie turbulencje ! Najgorsza śmierć! Boże, ratuj! - zaczęłam prawie płakać.
- To tylko lekkie wstrząsy, spokojnie to nam nie grozi.
"Przyznam się bez bicia, że nigdy jeszcze nie leciałam samolotem. Gdy wsiedliśmy nie bałam się, ale gdy zaczęły się "turbulencje" strasznie się przestraszyłam. Przed oczami ukazał się widok rozbitego samolotu cioci i wujka." Przylecieliśmy już na miejsce. Dalsza podróż samolotem obeszła się bez wstrząsów. Zabraliśmy nasze bagaże i wsiedliśmy do pierwsze lepszej taxi. Mijaliśmy Big Ben, Tamizę i wiele innych ciekawych miejsc. Stanęliśmy.
     Wysiadłam jako pierwsza. Ukazał mi się duuuży około piętnasto-piętrowy wieżowiec. Taksówka odjechała a my zostaliśmy z jedenastoma bagażami. Weszliśmy do środka. Było pięknie. Czysto, przede wszystkim. Na ścianach wisiało pełno obrazów. Nie to co w Polsce.Wsiedliśmy do ogromnej windy. Hubert kliknął piętro numer 12. "Uwielbiam wysoko położone mieszkania. Ten widok!" Wysiedliśmy z windy i od razu udaliśmy się do naszego mieszkania. Gdy weszłam szczęka poleciała w dół, a oczy wyszły na wierzch. Biała kuchnia, beżowy salon, i 4 pary czerwonych drzwii. Podbiegłam do pierwszych. Ukazał mi się niebiesko - granatowy pokój.
- To jest mój pokój ! I niech ktoś się przypadkiem odważy mi go zabrać ! - krzyknęłam.
- Spokojnie, ten zaraz koło ciebie jest mój, a następny Huberta. Powiedział Marcin.
- A ostatnie to łazienka ?
- Mhm...
Weszłam do czwartych drzwi. Fioletowe kafelki. Wszytko inne białe. Pięknie.
- O a tu moja toaletkaa !!! Jej jacy wy kochani jesteście. - podbiegłam do obydwóch i uścisnęłam ich mocno.
- Dobra leć się rozpakuj, a ty Hubert bądź tak miły i zrób nam kolację.
- Już biegnę! - krzyknęliśmy równocześnie, tylko, że ja z zachwytem, a Hubert z ironią...
    Wypakowałam to co miałam, zjadłam kolację i wzięłam prysznic. Zapomniałam o jednym... Balkon. To tam zawsze najlepiej myślę. Wyszłam do salonu, a później skierowałam się na balkon. Ogromy taras. Widok : zieleń, drzewa, kwiatki, fontanna i kilka podobnych do siebie bloków."Cudownie"
     
Wstałam o 8.02. Postanowiłam zrobić chłopakom śniadanie. "Choć tak mogę się im odwdzięczyć." Zrobiłam jajecznicę i stos kanapek. Nakryłam stół na tarasie. Było ciepło - jak na Londyn przynajmniej. Pierwszy przyszedł Marcin.
- Hej mała! O jakie ładne śniadanko. Dziękuję ! - podszedł do mnie i pocałował w czoło.
- Marcin ! Załatwiłeś sprawę ze szkołą? Przecież jeszcze u mnie w byłej szkole nie ma wakacji!
- Wiem, ale dziś masz przesłuchanie do nowej.
- Aha okej. - uśmiechnęłam się. Po chwili jednak mój banan zamienił się w prostą kreskę. - ŻE CO !?!?
- Nie krzycz tak bo sąsiadów obudzisz!
- Nie słyszałam nigdy, że w zwykłej szkole trzeba odbywać przesłuchania. Chyba... że ty... nie powiedz, że tego nie zrobiłeś, jak tak to...
- To co ?! A zrobiłem, zrobiłem bądź gotowa o 14. O 15 już jest przesłuchanie. Nie martw się kupiłem ci już sukienkę - uśmiechnął się szyderczo.
- Nie pójdę tam, nawet jak zaciągniesz mnie siłą. Nie pójdę i koniec.
- Ale ty przecież jesteś świetna w tym co robisz...
- Ale jak ja stanę tam przed tymi wszystkimi ludźmi to najpierw zrobię się czerwona, później zacznę gadać głupoty, a gdy już będzie leciała piosenka to zapomnę tekstu... - powiedziałam na jednym tchu. - Jezu! Nie mam piosenki, nie nauczę się jej w 4 godziny! Aha! Więc nie mogę iść. - pokazałam mu język.
- To będzie karaoke - w tech chwili do naszej rozmowy dołączył Hubert.
- Kurde... - wymamrotałam pod nosem.
- Jeżeli nie chcesz to nie idź - powiedziała spokojnie Hubert.
- Serio ?! - krzyknęłam z nutką nadziei.
- Nie - zaczęli się śmiać.
     Poszłam do swojego pokoju. "W sumie to może nie jest zły pomysł. Jedyne co w życiu dobrze mi wychodzi to śpiew. A mogę nie mieć już kolejnej takiej szansy. Ale co będzie jak mnie wyśmieją? Wyjdę zapłakane i czerwona. Wszyscy inni uczestnicy mnie zobaczą. Ale w sumie... "
- M
aaaaaaaaaaarcin! - krzyknęłam siedząc na moim łóżku z laptopem na kolanach.
- Co się stało ?! - przybiegł za 3 sekundy.
- Nic - uśmiechnęłam się. - Podaj mi nazwę, albo numer czy ulicę tej szkoły. Poszukam jej w internecie i poczytam o niej.
- Art school number six in London.
- Okej, dzięki.
Wpisałam w wyszukiwarkę. Kliknęłam na pierwszy link.
Otworzyła mi się strona szkoły numer sześć.
"Today at 15.00 there will be auditions for a new class of Singing."
czyli : ""Dziś o godzinie 15.00 odbędzie się casting do nowej klasy śpiewu." Weszłam jeszcze na portale plotkarskie i społecznościowe. Muszę się jeszcze zastanowić. Zdrzemnę się chwilkę, pół godzinki. Ustawiłam sobie budzi, na 13.00 by mieć jeszcze czas na prysznic i przebranie. Po chwili zasnęłam.
Śniło mi się, jak śpiewam na przesłuchaniu i gdy kończę dostaję duuży aplauz. Obudził mnie ryk mojego telefonu.
Dobra zgadzam się ! Pójdę na te przesłuchanie. W końcu raz się żyje! Wyszłam z pokoju i złapałam Marcina w salonie.
- Mówiłeś, coś o jakiejś sukience?
- Czyli się zgadzasz ?! - powiedział szubko i z zachwytem.
- Jak sukienka będzie ładna to tak. - zażartowałam.
Pobiegł do swojego pokoju i przyniósł miętową sukienkę do kolan. Była cudowna.
- Jej... ale śliczna. Dobra dawaj idę przymierzyć.
Wzięłam prysznic i ubrałam się w to cudo. Leżała idealnie.  Machnęłam maskarą rzęsy i sięgnęłam po malinowy błyszczyk. Założyłam czarne 7 cm szpilki i wyszłam pokazać się chłopakom.
- Wow... mówiłem, że będzie idealnie leżeć - powiedział z zachwytem Hubert.
- No śliczna jesteś ! - odparł Marcin - Idź jeszcze coś zjeść i jedziemy - zmienił temat.
Jechaliśmy na miejsce pół godziny. Jak na Londyn to i tak nie długo. Wysiadłam z samochodu i ujrzałam masę nastolatków czekającą na wejście. Ustawiłam się w kolejce po arkusz zgłoszeniowy. Po półgodzinnym staniu doczekałam się swojej kopii. Wpisałam potrzebne dane. Zostawiłam kartkę na biurku kolejnej pani i usiadłam w poczekalni. Zaczęto wywoływać imiona i nazwiska kandydatów. Usłyszałam też kilka polskich nazwisk. Gdy nagle głośno i wyraźnie powiedzieli : Anne Krol...

___________________________________
Dziękuje za miłe komentarze :> A wy jak myślicie czy uda się Ani dostać do szkoły ??


4 komentarze:

  1. Super blog, oby tak dalej. :**
    Ciekawie piszesz, powodzenia! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Początek rozdziału po prosty mnie rozwalił to było przezabawne (inaczej nie umiem tego określić. A co do pytania sądzę że jej się uda :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Za około 25 min powienien się ukazać ROZDZIAŁ 4 !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajnie piszesz chistoria też wydaje się ciekawa choć na razie są tylko 3 rozdziały ;))
    http://yourstyle-pl.blogspot.com/ - zerkniesz na mojego bloga?

    OdpowiedzUsuń