poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 2

- Okej? Naprawdę? - potrafiłam wydusić z siebie tylko te 2 słowa.
- Coś nie tak? - spytał Hubert z nutką nerwów.
- Nie tak? Ty sobie ze mnie żartujesz w tej chwili? - zrobiłam kamienną minę.
- Myśleliśmy że się ucieszysz... - Marcin spuścił głowę i ściszył ton.
- Cieszę się, zawsze chciałam  tam pojechać, nigdy nie myślałam, że tam zamieszkam! - krzyknęłam. Usłyszałam "ufff..." w wykonaniu braci... " Pierwszy raz pomyślałam "braci" nie wiem czemu tak wyszło. Ale jestem z siebie zadowolona...Przez ten ostatni ponad tydzień Hubert bardzo mnie wspierał i pomagał..." 
- Kiedy wylot ?
- Jutro !
- Serio ?! - krzyknęłam. - Dobra, dobra już idę się spakować!
Udałam się do swojego pokoju. Wzięłam wszystkie ciuchy i upchnęłam do 1 z walizek. Najgorszym problemem były oczywiście pamiątki i inne duperele, typu kartki świąteczne, jakieś rysunki itp. Pakowanie skończyłam o 2 w nocy. Miałam 2 duże walizki i 1 małą + torba podręczna.
     W sumie tu w Polsce nie mam jakichś dobrych przyjaciół. Koleguję się jedynie z kilkoma dziewczynami w klasie i moją sąsiadką. Lecz z żadną nie zawarłam żadnej wiernej przyjaźni. Kiedyś z tego powodu było mi bardzo przykro. Myślałam, że jestem jakaś inna. Nigdy nie wiedziałam dlaczego nikt mnie aż tak nie polubił, by był zdolny zostać moim przyjacielem. Teraz cieszę się, że w Londynie będę mogła poznać nowych przyjaciół i nie muszę się ckliwie żegnać. Oczywiście pożegnam się z klasą... Właśnie szkoła ! Czy Marcin to już załatwił. Zapytam się go jutro, spać mi się chce... Zasnęłam.
     - Wstawaj śpiochu za 5 godzin mamy samolot! Za 4 musimy być już na lotnisku, za 3 musimy już być zwarci i gotowi, czyli masz 2 godziny, a chyba chcesz się jeszcze pożegnać z koleżankami! - usłyszałam jak ktoś coś do mnie mówi. Nie byłam świadoma co się dzieję, więc palnęłam co się dało
- Tak jasne, oddzwonię do Kasi. Możesz przynieść mi jabłko?
- Co ? Jakiej Kasi ? Po co ci jabłko?
- O boże co ty tu robisz ?! Nie strasz mnie tak nigdy więcej. Jest już  10 za 5 godzin mamy samolot czemu mnie nie obudziłeś!
      Wzięłam szybki prysznic. ubrałam leginsy, dłuższą bluzkę na ramiączkach i narzuciłam na nią jeansową kurtkę. Do tego założyłam krótkie trampki. Wyszłam przed dom. "Nigdy nie zapomnę tego widoku" Las, drzewa, jeziorko, kwiaty. Na około cisza i spokój. Wiem jak jest w Londynie. Gwar, tłok i korki. Nie przeszkadza mi to. A może jednak tak...? Co będzie, jeżeli nie odnajdę się w tym mieście. Nie będzie już możliwości odwrotu. Z moich myśli wyrwał mnie głos Hani, mojej sąsiadki.
- Anka! - krzyknęła ciemnooka brunetka.
- Hej, miałam właśnie do ciebie iść. - odpowiedziałam szybko.
- Tak? A coś się stało? Nigdy nie przychodziłaś do mnie tak wcześnie, śpioszku... - uśmiechnęła się.
- Bo ja, ten ... no ... wyprowadzam się, do Londynu. - powiedziałam prosto z mostu. Jestem nieśmiała, i boję się poważnych decyzji, czy zmian. Ale jeżeli już muszę coś powiedzieć, to mówię to, jestem szczera. Widziałam, że coś ją tknęło, widziałam łzy w jej oczach. Bez słowa podeszła do mnie i mocno przytuliła. Zaczęłam płakać. Czemu ... ? "Przecież nie byłam z nią zżyta tak bardzo... może się mylę, może jednak łączy nas coś więcej niż tylko zwykła znajomość, może to jest przyjaźń..." Nie wiem, nie wiem już sama. Znam Hankę od 5 lat, odkąd tu mieszkam. W wakacje, i wolne od szkoły dni często się spotykałyśmy. Nigdy bym nie pomyślała, że będziemy przyjaciółkami. Ona jest piękna, szalona, pomysłowa i taka, no ... "idealna". Ja jestem jej zupełną odwrotnością. Brzydka nie jestem, ale ładna to też nie. Przeciętna. Zamknięta w sobie, skromna. Może Londyn, szalone miasto, mnie zmieni, mam taką nadzieję.
      Hanka odczepiła się ode mnie.
- Będzie mi ciebie brakować - powiedziała.
- Mi ciebie również. Ale jest internet, wideo rozmowy. Damy radę.
- Jasne, że tak, ale teraz jak będę potrzebować pomocy w matmie, to będę musiała gadać do monitora - uśmiechnęła się.
- Haha tak - ja również odwzajemniłam gest.
- Co teraz będziesz robić ? Masz jakieś plany?
- Nie, miałam iść do Zuzi i Kasi, a później do Bartka.
- Chcesz, żebym poszła z tobą? Spędzimy więcej czasu razem.
- Jasne! Jak nie masz żadnych innych planów.
     Pożegnałam się z Zuzią i Kasią, a później Bartkiem.
Nie obeszło się bez pytań, łez i smutku. Była już 12.45. Ostatni raz przytuliłam Hanie.
- Pamiętaj ! Masz do mnie dzwonić i pisać.
- Pamiętam ! - uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę domu.
Weszłam do środka. Przy drzwiach stały już wszystkie walizki. Było ich 3 moje, 3 Huberta <on też zbiera tyle niepotrzebnych rzecz co ja> i 2 Marcina, + 3 torby podręczne. Oj dużo tego!
- Nareszcie jesteś ! Myśleliśmy, że już nigdy nie dojdziesz ! - Brat wydarł się, gdy tylko ujrzał mnie stojącą przy drzwiach.
- Spokojnie, już jestem. Jedziemy.
- 5 minut i wychodzimy.
"Mam 5 minut. Pójdę do swojego pokoju, ostatni raz." Weszłam. Obejrzałam się dookoła. Niebieskie ściany, beżowe meble i wygodne łóżko. Spędziłam w tym pokoju 5 lat, a kojarzą mi się z nim tylko same nieprzyjemne zdarzenia. Jak płakałam po śmierci rodziców, jak pokłóciłam się z Marcinem, jak prawie zawaliłam matmę <matematyka -.- piętą achillesową> jak Sandra upokorzyła mnie przed całą szkołą, <długa historia> i jak w końcu płakałam za ciocią i wujkiem ...
- Jedziemy - usłyszałam głosy chłopców.
- Żegnaj... - powiedziałam cichutko
"Muszę być naprawdę jakąś ofiarą losu, wszystko w moim życiu jest albo dziwne, albo złe lub co gorsza pechowe. 2 tragedie, brak przyjaciół, nieśmiałość, brak jakiegokolwiek talentu < prócz ładnego głosu>. Szukam dziury w całym, jestem nieporadna, nigdy się jeszcze nie zauroczyłam, o zakochaniu to już nie wspomnę. Boże... co ja robię ze swoim życiem. " 
     Odprawa poszła szybko, wszyscy patrzyli się na nas dziwnie... a no tak 8 walizek i 3 torby <zawsze spoko>. Wsiedliśmy do samolotu, założyłam słuchawki, przed zaśnięciem pomyślałam :
"Zmienię się... tak zmienię..." Uciekłam do krainy snów.
_______________________________________________________

Czekam na opinię... :> PROSZĘ O KOMENTARZ !!!
 

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział 1

Obudziłam się. Marcina już nie było. Spojrzałam na zegarek. 07.45.
Co teraz zrobię? Co będzie jutro? Jak my sobie poradzimy? Te pytania nie dawały mi spokoju. Siedziałam tak jeszcze chwilę i rozmyślałam, nad trudnymi, życiowymi sprawami. Jeżeli można to tak ująć. Boże !!! Zapomniałam !!!
- Marcin, Marcin! - wybiegłam na korytarz w różowej piżamce. - Gdzie jesteś ?!
- U siebie - odkrzyknął.
Weszłam do jego pokoju. Jak zwykle było schludno i pachnąco "Mój brat to chyba jakiś cud. Sprząta, pierze, uczy się, nie robi na złość i do tego jest moim przyjacielem" 
- O 9 mamy rozprawę! - Tak Nareszcie.! Marcin jest już pełnoletni i może wziąć mnie pod opiekę. Boże nie zniosłabym tego gdybym musiała zamieszkać w d... doo...mu dziecka. Nasza prawniczka sądzi, że wszystko będzie dobrze. Zeznania będę składać ja, Hubert i ... "Nie mamy już nikogo..."
-
Wiem już miałem cię budzić. Za pół godzinki wyjeżdżamy. Musimy jeszcze pogadać z naszą prawniczką. Zjedz tosty i ubierz się ładnie.
- Czy to oznacza że na co dzień wyglądam brzydko ?! - zrobiłam sztucznego focha. Oj! Po jego minie można sądzić, że na serio to wziął haha!
- Nie nic takiego nie powiedziałem ! - podszedł do mnie i przytulił - Piękna jesteś ! Zawsze byłaś, jesteś i będziesz. A teraz zmykaj !
Wyszłam z jego pokoju. Poszłam do siebie. Wybrałam niebieską koszulą i ciemne jeansy. Do tego beżowe balerinki. Zeszłam na dół i zjadłam 2 tosty.
    W sądzie :
- Jej boje się ! Co będzie jak mnie wyślą do domu dziecka ?!
- Zabraniam ci tak mówić! Rozumiesz?! Będziesz ze mną! - podszedł do mnie i mocno przytulił.
Staliśmy jeszcze tam z jakieś 10 minut. "Tak strasznie się bałam... czego ? Tego że go stracę...że zostanę sama...że nie będę mieć komu się wyżalić...kogo zapytać o radę...komu się pochwalić..."
- Anna Król, Marcin Król. Proszeni są o wejście na salę rozpraw.
Weszliśmy. Nogi miałam jak z waty. Gadali jeszcze 15 minut jakieś pierdoły po czym poprosili mnie o złożenie "zeznań". Podeszłam chwiejącym się krokiem do barierki. Spojrzałam się na brata. Miał neutralny wyraz twarzy. Po sekundzie uśmiechnął się do mnie. " Będzie dobrze! Ania weź się w garść! Przecież oni Ci uwierzą! Prawda...?" Z moich rozmyślań wyrwał mnie męski gruby głos.
- Anna Król, lat 16, z Poznania ?
- Tak.
- Proszę Cię o składanie prawdziwych zeznań. Fałszywe grożą karą grzywny, lub pozbawienia wolności- powiedział to inaczej niż na filmach.
- Wiem. Będę mówić tylko prawdę.
- To świetnie. Wiesz po co tu jesteśmy.
- Tak.
- Dobrze. Powiedz mi jak byś oceniła swojego brata.
- A więc tak. Nie przepraszam nie zaczynamy od "a więc tak" zdania. Jeszcze raz zacznę mogę ? - "Boże! Jaka siara. Co ja mówię?!"
- Oczywiście. Widzę, że się denerwujesz. Proszę. - mężczyzna był naprawdę miły i cierpliwy.
- Marcin to naprawdę brat, którego może pozazdrościć każda dziewczyna. Jest zawsze kiedy go potrzebuję, kiedy mam problem, kiedy potrzebuję rady, przytulenia. Potrafi być uczynny, pomocny, miły troskliwy. Kiedy musi potrafi być stanowczy. - "Musiałam powiedzieć, że jest stanowczy itp. bo pomyślą, że w domu będę mogła robić to co chce" 
Zadał mi jeszcze kilka zbędnych pytań. Usiadłam na ławce koło Huberta. Chciałam się do niego przytulić, ale sędzia wezwał go na świadka. "A może źle coś powiedziałam ?! Nie wiem. Wiem, że bardzo bardzo ale to bardzo go kocham i nie zniosę rozłąki. Huberta tak samo. Przez te 5 lat mieszkania zdążyłam go dobrze poznać. Nie jest taki idealny jak Marcin. Nie uczy się za dobrze, nie sprząta i nie umie zrobić sobie kanapki. Haha nie wiem jak można nie umieć sobie zrobić kanapki." Chodź na chwilę, zamiast strachu wlepionego na mojej twarzy od dzisiejszej 7.45 pojawił się uśmiech. Nagle na salę wszedł sędzia.
- Ogłaszam iż Marcin Król, lat 19 zostaje pełnoprawnym opiekunem szesnastoletniej Anny Król.
"Tak udało się!" Zaczęłam się uśmiechać jak głupia. Chciałam do niego podbiec i się do niego mocno, bardzo mocno przytulić. Gdy sędzia wyszła właśnie tak zrobiłam.
- Widzisz! Mówiłem, że wszystko będzie dobrze ! - powiedział uradowany. Ja milczałam - Chodź pójdziemy razem na lody ? Co ?
- Jasne !
Poszliśmy do naszej ulubionej lodziarni. Przy takiej okazji mogliśmy sobie pozwolić na coś... dużego. Ja wzięłam puchar lodowy "Malinowy raj". Hubert to co ja, a Marcin "Wiosenny ogród". Dziwne nazwy, ale co jak co to lody mają znakomite !
Ok. 13 byliśmy w domu. Huber i Marcin w samochodzie wspominali mi coś o prezencie. Już nie mogłam się doczekać.
- Powiecie mi w końcu co to za niespodzianka ?! - zapytałam, gdy tylko weszliśmy do domu.
- Okej, już daj nam się rozebrać.
- No to ruchy! Grzebiecie się jak mucha w smole! Poza tym musicie ściągnąć tylko adidasy !
- Już. - usiedli na kanapie. Huber wyciągnął katalog z mieszkaniami, a Marcin 3 bilety lotnicze.
- Lecimy na wakacje ?! Ale super gdzie ? - gdy zobaczyłam napis Londyn rzuciłam się im na szyję. Ale po co ten katalog?
- Zamieszkamy tam? Okej?
Okej? Naprawdę? .........


________________________________________________________
Myślicie, że Ania się zgodzi?

No a więc jest rozdział number 1 !!!
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ BARDZO PROSZĘ CIĘ O KOMENTARZ 
to dla mnie ważne :>

Smile.Smile

czwartek, 14 czerwca 2012

Prolog

    Czułam się winna, choć nie była to moja wina. Skąd taki pomysł ? Nie wiem. Siedziałam na miękkim łóżku, w moim pokoju. Był niebiesko-granatowy. Jak morze... kocham je i oceany, i ogólnie wszystko związane z wodą. Ale my tu nie o tym...
Wyjrzałam zza okno. " Tak ta majowa pogoda ! Oh jak ja ją kocham. Przynajmniej wie jak się czuje" - pomyślałam z nutką sarkazmu. Szarość. Deszcz. Wichura. Burza. = Łzy.
"Czemu płacze niebo? Nie wiem. Czemu płacze ja?" Powód ciężki do ogarnięcia...

    5 lat temu... Rodzice : Adam i Julia wracają z konferencji prasowej. Wydali razem książkę z domowymi poradami medycznymi. Są lekarzami. Jest wichura "Tak jak dziś". Ja dobrze się bawię na moich 10 urodzinach. Rodzice śpieszą się do mnie by dać mi prezent i złożyć życzenia. Popadają w poślizg. Dużo nie trzeba do wypadku. "W moje 10 urodziny?! Naprawdę wtedy musiałeś mi ich zabrać ! Naprawdę?!?! Dlaczego..." Przepłakałam dziesiątki nocy, opuściłam kilkanaście dni w szkole. Był to najgorszy dzień w moim życiu.
    Stanęłam na nogi, zdrętwiałe już od leżenia w jednej pozycji. Podeszłam leniwym krokiem w stronę regału z książkami. Wyciągnęłam z niego biało-niebieską książkę. Spojrzałam na tył okładki. Ona i On. Julia i Adam. Uśmiechnięci. Uradowani z sukcesu i szczęścia życiowego.
Co było dalej z nami ? A właśnie z nami. Mam brata. Marcin. Niebieskooki, czarnowłosy chłopak, nie teraz już mężczyzna. 19 lat ma w końcu. Wtedy miał zaledwie 14. Nie mieliśmy żadnej rodziny, oprócz siostry naszego taty. Ewa i Darek - Wujek i Ciocia. Pisane dużą literą. Tak ! Bo są, przepraszam byli dla mnie bardzo wartościowi. Nie zastąpili mi oczywiście moich rodziców, ale... Byli. Wspierali. Rozweselali. Ufali. Kochali...
Dlaczego byli ?
Tydzień temu... w sumie co tu opowiadać. Zginęli... w wypadku samolotowym. Jechali z Nowego Yorku. Mieli tam kilku "ważnych" znajomych. Chcieli pomóc nam w znalezieniu studiów. Co mam na myśli mówiąc "NAM" Ja. Marcin i ... Huber ich jedyny syn.
Po policzkach zaczęły kapać łzy...Po omacku szukałam chusteczek.
-Puste! - krzyknęłam sama do siebie.
-Trzymaj drugie - usłyszałam męski głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Marcina. Jak co dzień. Na rękach trzymał tace z tabletkami na uspokojenie i ból głowy, szklaną wody i sałatką <moją ulubioną> Tylko ją mogłam jeść w nieskończoność, nawet gdy było mi smutno. I oczywiście kolejnym pudełkiem chusteczek. Tak wyglądały moje dni przez ostatni tydzień. Później podchodził do mnie i przytulał. Rozmawialiśmy. Często wspominaliśmy chwile z rodzicami i ciocią i wujkiem. Później zasypiałam w jego ramionach. Był już nie jak starszy wkurzający brat tylko jak... jak przyjaciel...
"Dlaczego ja? Dlaczego my? Pomyślałeś też kiedyś o Marcinie? a o Hubercie? Dlaczego... ?"
___________________________________________________________


Prolog jest ! Mam nadzieję, że wam się podobał i będziecie czekać na rozdział 1 :> Jeżeli przeczytałeś proszę cię o komentarz. 
Smile.Smile 

Witam !!!

Hej ! Zaczynam pisać dziś swojego bloga, i mam nadzieję, że wam się on spodoba !
NIE będzie on o 1D czy też JB tylko o zwykłej dziewczynie, która spełni swoje najskrytsze marzenia.
Za kilka minut postaram się dodać Prolog :>

Miłego czytania!

Smile.Smile