poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział 1

Obudziłam się. Marcina już nie było. Spojrzałam na zegarek. 07.45.
Co teraz zrobię? Co będzie jutro? Jak my sobie poradzimy? Te pytania nie dawały mi spokoju. Siedziałam tak jeszcze chwilę i rozmyślałam, nad trudnymi, życiowymi sprawami. Jeżeli można to tak ująć. Boże !!! Zapomniałam !!!
- Marcin, Marcin! - wybiegłam na korytarz w różowej piżamce. - Gdzie jesteś ?!
- U siebie - odkrzyknął.
Weszłam do jego pokoju. Jak zwykle było schludno i pachnąco "Mój brat to chyba jakiś cud. Sprząta, pierze, uczy się, nie robi na złość i do tego jest moim przyjacielem" 
- O 9 mamy rozprawę! - Tak Nareszcie.! Marcin jest już pełnoletni i może wziąć mnie pod opiekę. Boże nie zniosłabym tego gdybym musiała zamieszkać w d... doo...mu dziecka. Nasza prawniczka sądzi, że wszystko będzie dobrze. Zeznania będę składać ja, Hubert i ... "Nie mamy już nikogo..."
-
Wiem już miałem cię budzić. Za pół godzinki wyjeżdżamy. Musimy jeszcze pogadać z naszą prawniczką. Zjedz tosty i ubierz się ładnie.
- Czy to oznacza że na co dzień wyglądam brzydko ?! - zrobiłam sztucznego focha. Oj! Po jego minie można sądzić, że na serio to wziął haha!
- Nie nic takiego nie powiedziałem ! - podszedł do mnie i przytulił - Piękna jesteś ! Zawsze byłaś, jesteś i będziesz. A teraz zmykaj !
Wyszłam z jego pokoju. Poszłam do siebie. Wybrałam niebieską koszulą i ciemne jeansy. Do tego beżowe balerinki. Zeszłam na dół i zjadłam 2 tosty.
    W sądzie :
- Jej boje się ! Co będzie jak mnie wyślą do domu dziecka ?!
- Zabraniam ci tak mówić! Rozumiesz?! Będziesz ze mną! - podszedł do mnie i mocno przytulił.
Staliśmy jeszcze tam z jakieś 10 minut. "Tak strasznie się bałam... czego ? Tego że go stracę...że zostanę sama...że nie będę mieć komu się wyżalić...kogo zapytać o radę...komu się pochwalić..."
- Anna Król, Marcin Król. Proszeni są o wejście na salę rozpraw.
Weszliśmy. Nogi miałam jak z waty. Gadali jeszcze 15 minut jakieś pierdoły po czym poprosili mnie o złożenie "zeznań". Podeszłam chwiejącym się krokiem do barierki. Spojrzałam się na brata. Miał neutralny wyraz twarzy. Po sekundzie uśmiechnął się do mnie. " Będzie dobrze! Ania weź się w garść! Przecież oni Ci uwierzą! Prawda...?" Z moich rozmyślań wyrwał mnie męski gruby głos.
- Anna Król, lat 16, z Poznania ?
- Tak.
- Proszę Cię o składanie prawdziwych zeznań. Fałszywe grożą karą grzywny, lub pozbawienia wolności- powiedział to inaczej niż na filmach.
- Wiem. Będę mówić tylko prawdę.
- To świetnie. Wiesz po co tu jesteśmy.
- Tak.
- Dobrze. Powiedz mi jak byś oceniła swojego brata.
- A więc tak. Nie przepraszam nie zaczynamy od "a więc tak" zdania. Jeszcze raz zacznę mogę ? - "Boże! Jaka siara. Co ja mówię?!"
- Oczywiście. Widzę, że się denerwujesz. Proszę. - mężczyzna był naprawdę miły i cierpliwy.
- Marcin to naprawdę brat, którego może pozazdrościć każda dziewczyna. Jest zawsze kiedy go potrzebuję, kiedy mam problem, kiedy potrzebuję rady, przytulenia. Potrafi być uczynny, pomocny, miły troskliwy. Kiedy musi potrafi być stanowczy. - "Musiałam powiedzieć, że jest stanowczy itp. bo pomyślą, że w domu będę mogła robić to co chce" 
Zadał mi jeszcze kilka zbędnych pytań. Usiadłam na ławce koło Huberta. Chciałam się do niego przytulić, ale sędzia wezwał go na świadka. "A może źle coś powiedziałam ?! Nie wiem. Wiem, że bardzo bardzo ale to bardzo go kocham i nie zniosę rozłąki. Huberta tak samo. Przez te 5 lat mieszkania zdążyłam go dobrze poznać. Nie jest taki idealny jak Marcin. Nie uczy się za dobrze, nie sprząta i nie umie zrobić sobie kanapki. Haha nie wiem jak można nie umieć sobie zrobić kanapki." Chodź na chwilę, zamiast strachu wlepionego na mojej twarzy od dzisiejszej 7.45 pojawił się uśmiech. Nagle na salę wszedł sędzia.
- Ogłaszam iż Marcin Król, lat 19 zostaje pełnoprawnym opiekunem szesnastoletniej Anny Król.
"Tak udało się!" Zaczęłam się uśmiechać jak głupia. Chciałam do niego podbiec i się do niego mocno, bardzo mocno przytulić. Gdy sędzia wyszła właśnie tak zrobiłam.
- Widzisz! Mówiłem, że wszystko będzie dobrze ! - powiedział uradowany. Ja milczałam - Chodź pójdziemy razem na lody ? Co ?
- Jasne !
Poszliśmy do naszej ulubionej lodziarni. Przy takiej okazji mogliśmy sobie pozwolić na coś... dużego. Ja wzięłam puchar lodowy "Malinowy raj". Hubert to co ja, a Marcin "Wiosenny ogród". Dziwne nazwy, ale co jak co to lody mają znakomite !
Ok. 13 byliśmy w domu. Huber i Marcin w samochodzie wspominali mi coś o prezencie. Już nie mogłam się doczekać.
- Powiecie mi w końcu co to za niespodzianka ?! - zapytałam, gdy tylko weszliśmy do domu.
- Okej, już daj nam się rozebrać.
- No to ruchy! Grzebiecie się jak mucha w smole! Poza tym musicie ściągnąć tylko adidasy !
- Już. - usiedli na kanapie. Huber wyciągnął katalog z mieszkaniami, a Marcin 3 bilety lotnicze.
- Lecimy na wakacje ?! Ale super gdzie ? - gdy zobaczyłam napis Londyn rzuciłam się im na szyję. Ale po co ten katalog?
- Zamieszkamy tam? Okej?
Okej? Naprawdę? .........


________________________________________________________
Myślicie, że Ania się zgodzi?

No a więc jest rozdział number 1 !!!
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ BARDZO PROSZĘ CIĘ O KOMENTARZ 
to dla mnie ważne :>

Smile.Smile

1 komentarz:

  1. Masz dobry styl, historia przypadła mi do gustu, więc na pewno jeszcze nie raz tu wpadnę :) Nie martw się małą ilością komentarzy - z czasem pojawi się ich więcej :) i oczywiście czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń