czwartek, 14 czerwca 2012

Prolog

    Czułam się winna, choć nie była to moja wina. Skąd taki pomysł ? Nie wiem. Siedziałam na miękkim łóżku, w moim pokoju. Był niebiesko-granatowy. Jak morze... kocham je i oceany, i ogólnie wszystko związane z wodą. Ale my tu nie o tym...
Wyjrzałam zza okno. " Tak ta majowa pogoda ! Oh jak ja ją kocham. Przynajmniej wie jak się czuje" - pomyślałam z nutką sarkazmu. Szarość. Deszcz. Wichura. Burza. = Łzy.
"Czemu płacze niebo? Nie wiem. Czemu płacze ja?" Powód ciężki do ogarnięcia...

    5 lat temu... Rodzice : Adam i Julia wracają z konferencji prasowej. Wydali razem książkę z domowymi poradami medycznymi. Są lekarzami. Jest wichura "Tak jak dziś". Ja dobrze się bawię na moich 10 urodzinach. Rodzice śpieszą się do mnie by dać mi prezent i złożyć życzenia. Popadają w poślizg. Dużo nie trzeba do wypadku. "W moje 10 urodziny?! Naprawdę wtedy musiałeś mi ich zabrać ! Naprawdę?!?! Dlaczego..." Przepłakałam dziesiątki nocy, opuściłam kilkanaście dni w szkole. Był to najgorszy dzień w moim życiu.
    Stanęłam na nogi, zdrętwiałe już od leżenia w jednej pozycji. Podeszłam leniwym krokiem w stronę regału z książkami. Wyciągnęłam z niego biało-niebieską książkę. Spojrzałam na tył okładki. Ona i On. Julia i Adam. Uśmiechnięci. Uradowani z sukcesu i szczęścia życiowego.
Co było dalej z nami ? A właśnie z nami. Mam brata. Marcin. Niebieskooki, czarnowłosy chłopak, nie teraz już mężczyzna. 19 lat ma w końcu. Wtedy miał zaledwie 14. Nie mieliśmy żadnej rodziny, oprócz siostry naszego taty. Ewa i Darek - Wujek i Ciocia. Pisane dużą literą. Tak ! Bo są, przepraszam byli dla mnie bardzo wartościowi. Nie zastąpili mi oczywiście moich rodziców, ale... Byli. Wspierali. Rozweselali. Ufali. Kochali...
Dlaczego byli ?
Tydzień temu... w sumie co tu opowiadać. Zginęli... w wypadku samolotowym. Jechali z Nowego Yorku. Mieli tam kilku "ważnych" znajomych. Chcieli pomóc nam w znalezieniu studiów. Co mam na myśli mówiąc "NAM" Ja. Marcin i ... Huber ich jedyny syn.
Po policzkach zaczęły kapać łzy...Po omacku szukałam chusteczek.
-Puste! - krzyknęłam sama do siebie.
-Trzymaj drugie - usłyszałam męski głos. Podniosłam głowę i ujrzałam Marcina. Jak co dzień. Na rękach trzymał tace z tabletkami na uspokojenie i ból głowy, szklaną wody i sałatką <moją ulubioną> Tylko ją mogłam jeść w nieskończoność, nawet gdy było mi smutno. I oczywiście kolejnym pudełkiem chusteczek. Tak wyglądały moje dni przez ostatni tydzień. Później podchodził do mnie i przytulał. Rozmawialiśmy. Często wspominaliśmy chwile z rodzicami i ciocią i wujkiem. Później zasypiałam w jego ramionach. Był już nie jak starszy wkurzający brat tylko jak... jak przyjaciel...
"Dlaczego ja? Dlaczego my? Pomyślałeś też kiedyś o Marcinie? a o Hubercie? Dlaczego... ?"
___________________________________________________________


Prolog jest ! Mam nadzieję, że wam się podobał i będziecie czekać na rozdział 1 :> Jeżeli przeczytałeś proszę cię o komentarz. 
Smile.Smile 

2 komentarze:

  1. Tak jak napisałam wcześniej będę pisać szczerze. Tak, wiec podoba mi się Twoje podejście do pisania, niektórzy piszą rozwlekłymi zdaniami , gdzie końca nie widać, ale ty tak nie robisz. Sprawiasz wrażenie jakby śmierć rodziców dotknęła i Ciebie wręcz idealnie wczułaś się w smutek tej dziewczyny. Naprawdę masz wielkie zadatki na pisarkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje bardzo :) Zależy mi na każdej opinii :>

    OdpowiedzUsuń